środa, 29 lipca 2015

65cz. opowiadania



Mia była cała w skowronkach gdy wychodziła ze szpitala. Miko szła razem z nią.

- To co teraz robimy ? - powiedziała gdy przekroczyły próg budynku.

- Sama nie wiem. Mama twierdzi, że do końca tygodnia jestem na turnieju. - dziewczyna lekko posmutniała mówiąc to. - Choć nie wiem dlaczego czuje, że mam jakieś miejsce, gdzie mam szanse się zatrzymać na ten czas.. To dziwne ? - spojrzała zakłoptana na koleżankę idącą obok.

- Nie.. Ja chyba też wiem. Hej może będę ci towarzyszyć ! No dobra teraz pospieszmy się. Balk na nas czeka - Miko przyśpieszyła i pociągnęła Mie za sobą.

- Hej Miko czekaj bo znów się wywale. - biegły dalej przed siebie. W końcu dotarły na parking. Stanęły przed zielonym, terenowym samochodem. Mia zastanawiała się co Miko teraz zrobi. Nagle drzwi się otworzyły. W samochodzie nikogo nie było. Miko wsiadła do środka.

- No dalej wchodź. Jeśli coś pamiętasz to wiesz, że nic ci się nie stanie. - Mia wachała się. Jednak coś jej mówiło, że to najlepsze wyjście, bezpieczne. Wsiadła powoli do środka, drzwi zatrzasnęły się za nią. Wystraszyła się. Miko już chciała ją uspokoić..

- Spokojnie. Nie boje się... - odwróciła się w strone koleżanki siedzącej teraz na siedzeniu pasażera z przodu pojazdu. - Dziwnie się czuje.. Tak jak bym kiedyś tu już siedziałam. Boje się trochę spytać.. Ale kto to Balk ?

- Ja - nagle odezwał się głos jak by z radia. Co było dziwne Mia w cale się nie wystraszyła. Jak by spodziewała się tego. - Mam na imię Balkhead, ale ty to chyba powinnaś wiedzieć Mia.

- Dobra przedstawiłeś się Balk, ale nie gadaj tyle. Ona ma amnzje po tamtym wypadku - Miko patrzała na dziewczynę i widzaiła lekkie przerażenie w jej oczach. Owe uczucie jednak nie było wywołane "gadającym autem". Mia bała się tych dziwnych uczuć, podobnych do de jaw, ale bardziej żeczywiste? Balkhead ruszył z pod szpitala. Dalsza część jazdy minęła im w ciszy, nawet Miko nie chcąc drażnić Mi nie prosiła o włączenie radia. Po 30 minutach ciągłej jazdy Miko zaczęła się niepokoić.

- Hej czemu jeszcze nie jesteśmy w bazie ?

- Spokojnie Miko. W bazie nie ma Ratchet'a...

- Ale ktoś musiał zostać !

- Masz racje... Musze to sprawdzić - Balkhead skręcił na pierwszą lepszą stacje benzynową, zatrzymał się i otworzył drzwi. - Poczekajcie tutaj musze coś sprawdzić - Miko już chciała coś powiedzieć.. - Nie Miko, Nie tym razem. Poczekaj tutaj z Mią.



W aktualnej sytuacji w bazie nie można się dziwić dla czego nikt nie otworzył mostu. Soundwave nie odstępował Knock Out'a na krok. Od skączenia operacji Megatron zniknął. Nie mówił jednak gdzie. Knock Out nie wiedział co ma robić. Jedynym jego pomysłem było dostać się do pomieszczenia kontroli mostu



Tym czasem Megatron leciał już w strone Nemezis. Soundwave dał mu współrzędne statku Deceptikonów. Miał zamiar przemknąć się niepostrzeżenie. Starcream już kiedyś to zrobił, więc dlaczegu mu nie miało się udać. Megatron wleciał wraz z Vechiconami do środka. Znów nieświadomie powtóżył wyczyn Starcream'a. Następnie dał się ponieść wspomnieniom. Z szleństwa ocknął się dopiero przed magazynem energonu. Przed nim leżały nieaktywne już Vechicony. Nie wiedział jak to się stało, ale nie miał zamiaru kraść z własnego statku. Miał teraz kłopoty. Coraz bardziej denerwowała go ta cała sytuacja. Nawet jeśli się stawia to nie potrafi nie dać się ponieść emocją Starcream'a. Nagle kroki z jednego z korytarzy. Szybko usunął się z miejsca zdarzenia i podążył w strone labolatorium. Na szczęście bez przeszkud tam dotarł. Powoli wszedł do pomieszczenia. Shockwave stał na drugim końcu labolatorium, ale był tak zajęty swoimi badaniami, że nie zwrócił uwagi. Megatron szybko znalazł to czego szukał i tułem wycofał się z pokoju. Jednooki doktor nie zauważył go, ale po wyjściu uderzył w coś. Odwrócił się i ujrzał swoje ciało. Nie wiedział co w takiej sytuacji ma zrobić, ale nic dobrego nie mogło się wydarzyć kiedy osoba stojąca przed nim zobaczyła co zabrał.

- Co tym razem kombinujesz Starcream ?! - to co usłyszał tylko bardziej go rozśwcieczyła i upewniła go, że dobrze zrobi. Wystrzelił pocisk w Starcream'a i zerwał się do ucieczki. Walczył jednak z samym sobą by tam zostać. - Ja Megatron mam uciekać?! - mówił sam do siebie. Popatrzył tylko na reakcje, zdawał mu się jak by widział samego siebie. - Zabić zdrajce ! - miał już na ogonie armie Vechiconów. Szybko wyleciał ze statku. Leciał pod ostrzałem, ale manewrowanie szło mu dobrze. Niestety nie mógł zgubić ich, aż w końcu stracił cierpliwość.

- Soundwave wyślij most ! - już zaraz przelatywał przez portal. Stransformował się wlatując do bazy. Znalazł się w pomieszczeniu z mostem ziemnym Autoboptów. Zobaczył przed sobą Soundwava i Knock Out'a którego milczący Deceptikon trzymał by nie mógł się ruszyć. - Kombinował ?? - bot skinął na panel kontroli mostu. - Knock Out, Knock Out nie znałem cię od tej strony... - Megatron spojrzał się na niego. - Soundwave puść go. Potrzebuje jego pomocy. Ty na razie nie będziesz potrzebny. - ruszył powoli w kierunku pomieszczenia medycznego. Knock Out podążył za nim. Megatron stanął przy stole operacyjnym i oparł się o niego. Czerwony bot przyszedł za nim i stanął mu na przeciw. Deceptikon pokazał w końcu co trzyma w ręce.

- Mroczny energon ?! - Knock Out był zaskoczony. Megatron podniósł wyżej fioletowy kryształ tak jak by chciał mu się lepiej przyjżeć. Następnie wbił sobie go prosto w komore iskry. Czerwony bot patrzył się na niego i obserwował. Deceptikon oparł się jedną ręką o stół, a drugą chwycił za głowe.

- Co ty chcesz tym osiągnąć ? - spytał Knock Out.

- Ty nie wiesz jak to jest gdy tracisz kontole nad tym co robisz ! Jak to codziennie walczyć by nie stać się kimś kogo nienawidzisz ! Mroczny energon tego potrzebuje. - fioletowy kryształ wchłanił się powoli, aż w końcu zniknął w piersi Deceptikona. Jego oczy przyjeły ten sam kolor co sybstacja którą wchłoną. Megatron o jednym zapomniał. Starcream wcześniej też miał kontakt z mrocznym energonem. Teraz w jego umyśle toczyła się walka pomiędzy wspomnieniami właściciela ciała, a osobowością która je aktualnie zajmuje. Knock Out podejrzewał co się dzieje, jednak nawet gdy by chciał nie mógł mu pomóc. Zrobił to co mógł ruszył na niego i przypioł go do stołu.



Soundwave tym czasem dostał wezwanie na Nemezis. Choć na statku rządził Starscream tylko wyglądający jak Megatron, on musiał się go słuchać jak kazał jego prawdziwy dowódca. Niestety na statku nie czekało go miłe spotkanie. Z raportu Vechiconów wynikało, że zdrajca zniknął w moście, a Soundwava nie było w tedy na miejscu. Starcream nie miał świadomości i zachowywał się jak Megatron jednak niektóre swoje cechy i poglądy. Gdy by był na prawdę tym na kogo wygląda nie podejrzewał by zaufanego asa wywiadu. Niestety zachowując swoje niektóre myśli od razu pomyślał o nim. Soundwave dotarł na statek i wszedł na mostek oficerski. Długo tam nie przebywał. Starcream wygnał go z frakcji, ale co dziwne nie zgasił go. Soundwave nie przejmował się bardzo tym "opieprzem". Wiedział, że to Starcream. Tą informacje potwierdziła "kara" dla niego przewidziana. Miał zmierzyć się z fałszywym dowódcą. Nie przejmował się tym zbytnio, ale najpierw złoży raport prawdziwemu Megatronowi. Jednak woli w pierwszej kolejności uprzedzić o przybyciu. Wyleciał ze statku i spróbował kontaktu. Niestety nie oddzywał się nikt. W końcu Soundwave usłyszał znajomy głos.

- Twój pan Soundwave, nie jest teraz w pełni władz umysłowych. Jednak jeśli chcesz się z nim zobaczyć masz jeszcze czas. - Deceptikonowi tylko wystarczyła ta informacja i już zaraz przelatywał przez most. Znalazł się idealnie przed Knock Out'em. Czerwony bot wskazał na leżącego na stole srebrnego bota. Był przytomny, ale gadał nie od rzeczy.

Nagle zwrócił swój wzrok na nowego przybysza.

- Soundwave raport ! - wyglądał jak by nagle zaczął wiedzieć co się dzieje. Milczący Deceptikon odtworzył nagranie mowy Starscream'a, który mówił o zdradzie i pojedynku. Meagtron zaśmiał się. - Przyjmij wyzwanie , będzie na co patrzeć..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz