Witam ! Post z małym opóźnieniem, ponieważ wczoraj razem z Korbą - Catastrophe czy jeszcze jakie miała inne nazwy i konta załżyłyśmy nowy blog ! Z pośród wielu pomysłów wybrałyśmy sobie jeden i mam nadzieje, że tym razem nie skończy się to na 11 częściach xD A więc jak ktoś niał by ochotę poczytać oto link : utopia-conów.blogspot.com
Miłego czytania
Megatron stał w wielkim hangarze. Od czasu kiedy stracił statek był w naprawdę złym humorze. Co gorsza musiał zniżyć się do poziomu botów i zawrzeć "sojusz" z ludźmi. Dokładniej z małą organizacją, która wiedziała o nich zadziwiająco dużo. Lord Deceptikonów już dawno zaplanował jak może odzyskać na nowo przewagę nad wrogiem. Był tylko jedna przeszkoda... jego zespół składał się na razie tylko z Soundwava, Shockwava i nie dokońca "swego" Starscreama, który w zamian kary przebywał w ciele Knock Out'a. Na Cybertronie nadal stacjonowały zostawione tam rezerwy Vechiconów, wystarczyło tylko dostać się na rodzinną planetę. Jednak bez statku nie było to wykonalne. Możliwe, że on razem z Soundwavem dolecieli by do mostu kosmicznego na orbicie księżyca. Jednak nie dali by rady Autobotom, bo co wkurzało Megatrona pierwszy raz wróg miał przewagę. Całej aktualnej sytuacji był jeden plus. Lord Deceptikonów może i zawarł sojusz jednak nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób zmieniać swojego podejścia do gatunku ludzkiego. Innymi mówiąc deceptikony miały dzięki nim schronienie i tymczasową kryjówkę w której byli nie do wykrycia, oni na to miast dawali tylko gwarancję, że w tym momencie ich nie zabiją.
- Megatronie pozwolisz na chwile ? - do hangaru wszedł ciemno włosy mężczyzna. Lord Deceptikonów jednak nie zaeragował przeciwnie tylko spojrzał na niego gniewie i władczo. - Lordzie... - poprawił się po chwili człowiek.
- Czego chcesz ? - spytał Megatron nadal nie ruszając się z miejsca.
Mężczyzna przeglądnął jeszcze raz teczkę którą miał przy sobie po czym wszedł schodami na coś w rodzaju platformy by znaleźć się na wysokości Deceptikona. On także podszedł. Średnio parę razy na tydzień odwiedzał ich szef i główny ludzki "sprzymieżeniec" dostarczając im dość ciekawych informacji.
- A więc zaczynając niedługo pierwsza grupa rekrótów będzie gotowa do walki z adaptorami... - mówiąc pokazywał na plany.
Szefem organizacji był Frank, równoczesny dyrektor akademi sztuk walki. Która tak na prawdę była tylko przykrywką pod jego plan zaimponowania Megatronowi. Owszem był bratem Silasa byłego lidera M.E.C.H. do którego śmierci przyczynili się właśnie ci "kosmici" stojący przed nim. Jednak od zawsze miał starszego brata jako głupca, który nie myśli przyszłościowo.
- Jesteś pewien, że te "adaptory" to trafiony wynalazek ? Ludzkie twory są..
- Z całym szacunkiem lordzie. - przerwał mu. - Shockwave osobiście je modyfikował. Jeśli nie wierzysz w nasz gatunek spytaj swojego naukowca.
Megatron odwrócił się w stronę jednooptycznego cona stojącego niedaleko tak jak by spodziewał się, że zostanie wezwany. Zbliżył się.
- Lordzie Megatronie oświadczam, że adaptory są w pełni sprawne. - zwrócił się do dowódcy.
- Zrozumiałem Shockwave, możesz już iść zbadać Starscreama zachowuję się ostanio nader dziwnie.. - nakazał na co doktor logiczny skinął i udał się do drugiego pokoju z dostępnych.
- Wracając... - na powrót zwrócił na siebie uwagę Frank - Jutro wieczorem będziesz mieć już 15 adaptorów do dyspozycji, lordzie Megatronie
Deceptikon uśmiechnął się złowieszczo na same wyobrażenie reakcji wroga kiedy naśle na niego maszyny wyglądające zupełnie jak ludzie. Optimus jest zbyt moralny by w obronie zabić coś co optycznie będzie wyglądało i zachowywało się jak człowiek.
- Chce mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Wytłumacz mi w jaki sposób one działają - rozkazał. Frankowi możliwie, że nie podobał się taki sposób "współpracy" jednak nie mógł narzekać. Nacisnął jakiś guzik na panelu przed sobą
~ Wprowadzić adaptora testowego - po czym hangar otworzył się, a przed nim stało coś na wzór manekina tylko, że z jakiegoś innego srebrnego tworzywa. Frank zszedł do niego po czym zabrać się do tłumaczenia.
- A więc... - zaczął - dajmy przykład jakiś człowiek walczy z adaptorem. Jego wszystkie ruchy zostają tedy przeanalizowanie i zapamiętane. Walczący ma wrażenie jak by walczył z własnym odbiciem. Następnie rozpoczyna drugą fazę. - Wskazał miejsce gdzie powinna być "twarz" w manekine - wysuwają się wiązki skanujące i adapter zapamiętuje wygląd przeciwnika. - uśmiechnął się lekko nwerowow patrząc na wielkiego robta patrzącego na każdy jego ruch. - Gdy walka zakończy się pewnym zwycięstwem i adaptor wykorzysta tą okazję i złapie kontakt fizyczny w tedy włączają się czujniki i dzięki uprzejmości twojego naukowca wykasuje pamięć z ostatnich minut...
Megatron słuchał uważnie jego tłumaczeń. Czegoś mu brakowało.
- Zapamiętują wygląd, ale czy potrafią go przyjąć ? - spytał patrząc podejrzliwie na człowieka.
- Tej kwestii nie jesteśmy jeszcze pewni. Jest to bardziej skomplikowane...
- Nie tak się umawialiśmy!- warknął po czym bez ostrzeżenia chwycił człowieka i podniósł do góry - Wraz z Shockwave mieliście zintegrować tak cybertrońską i ludzką technologie by sprawić, aby adaptory wyglądały identycznie do istot waszego gatunku.
- Zrobię co w mojej mocy lordzie Megatronie, ale nie będziesz mieć ze mnie pożytku jeśli teraz połamie się spadając z tej wysokości. - odpowiedział patrząc w dół. Megatria gniewie przewrócił optyką po czym odłożył go z powrotem na platformę.
- Powtórzę jeszcze raz. Daj mi to czego chcę, a kiedy ta planeta będzie moja. Zapewnie ci spokojne dożycie swojego żywota... - powiedział poważnie Megatron. Choć czy zamierzał dotrzymać danego słowa ?
************
Mia przeciągnęła się wstając z łóżka. Dopiero parę godzin temu wróciła do domu, ale na szczęście nikt nie nakrył jak wracała. Nawet Xena już głęboko spała. Dziewczynę obudził poranne zamieszanie w domu. Gdzieś na korytarzu słychać było krzyki Charlie'ego i krzątającą się matkę.
"Co oni robią tak wcześnie na nogach !?" Pomyślała podchodząc zaspanym krokiem w stronę drzwi. Otworzyła je na oścież po czym postanowiła wyjść jednak szybko się cofnęła.
- Z drogi Mia ! - ostrzegł młodszy brat przechodząc z walizką. Czekaj WALIZKĄ ?! Co tu się dzieje. Dziewczyna otrzasnęła się i zeszła zaraz za bratem. Na dole zastała Xene stojącą w salonie także z dość dużym plecakiem.
- Wyjeżdżacie gdzieś ? - spytała podchodząc do niej jeszcze ziewając. Siostra spojrzała na nią zdziwiona.
- Zapomniałaś ? Nie dziwie się. Dzisiaj wyjeżdżamy na wakacje z mamą. - odpowiedziała równocześnie patrząc na zegar ścienny. - Niech to ! Mam jeszcze tylko parę minut na ostatnie dopakowania ! A i jeśli chcesz pogadać z mamą siedzi w kuchni... - rzuciła już biegnąc w kierunku schodów by wrócić jeszcze na górę.
Mia wzięła głęboki wdech po czym podążyła do kuchni.
Zastała mamę krzątającą się i szykującą kanapki na drogę.
- To ja w końcu z wami nie jadę ? - spytała dość niepewnie.
- Jeśli masz marudzić i psuć rodzinną atmosferę zostań... - odpowiedziała dość poważnym tonem, krótko zwięźle i na temat. Mia chwile nie mogła zrozumieć tego prostego zdania.
- Nie musze ? - dopytała z niedowierzaniem.
- Nie... - odparła mama po czym nie patrząc na nią wyszła z pomieszczenia. Mia miała ochotę krzyczeć z radości, choć widziała po mamie, że był to już jej akt desperacji. Nie miała po prostu wyjścia. Dziewczyna jednak cieszyła się w jakiś stopniu z tego. W końcu odetchnie, spędzi czas bez kontroli i marudzenia matki.
Wróciła na górę i padła na łóżko. Zastanawiała się co teraz będzie robić. Siedzieć sama w domu ? Nieee. Nagle przypomniała sobie. Przecież w może zamieszkać w ten czas w akademii. Już bardziej pobudzona zaczęła pakować niezbędne rzeczy. Kiedy już skończyła zeszła na dół. Gdzieś z zewnątrz usłyszała głos odpalającego się silnika i po chwili z pod jej domu zniknął rodzinny samochód. " Nareszcie swoboda ! " westchnęła...